„Niestety, ale nie możemy wynająć
ci kolejnego mieszkania. Nie wiadomo, kiedy dostaniemy odszkodowanie
za zalanie, a jeszcze czeka nas remont.” - właśnie to usłyszałam
od swojego szefa, kiedy po nocy spędzonej u Dimy pojawiłam się w
pracy. Zajebiście. Będę spać w samochodzie! Oczywiście
Pan Zajebisty zaproponował, że mogę zostać u niego ile tylko będę
chciała, ale kompletnie nie chciałam (no dobra, może trochę
chciałam...) znów na nim polegać. Jak tylko pomyślę o tym, że
byłabym zdana na jego łaskę, to krew mnie zalewa. Nienawidzę
tego, że akurat on musi ratować mnie z każdej opresji... Także
grzecznie podziękowałam za przechowanie mnie i użyczenie kanapy,
jednocześnie odmawiając mu tej przyjemności, że mogłabym u niego
zostać na dłużej. Phi, tego by jeszcze brakowało, żebym
miała z nim mieszkać...
Z tak zajebistym
nastawieniem na cały dzień zabrałam się do pracy. Chyba już
gorzej być nie mogło. Na wszelki wypadek w bagażniku w samochodzie
miałam jakieś ubrania na zmianę i kosmetyczkę. Plan na najbliższą
noc, to spanie w pracy. W międzyczasie zadzwoniła do mnie Lena,
która zaproponowała mi waletowanie u nich na podłodze, ale 3 osoby
na 20 mkw. to jednak przegięcie, a poza tym nie chciałam wchodzić
z butami w ich życie i czułabym się po prostu głupio nocując u
nich.
- Naaaaataszaaaaaaa,
szef Cię prosi! - głos naszego grafika Igora wybił mnie z
intensywnego rozmyślania.
- Jasne. już
idę.
Szybko podniosłam
się z krzesła i pomaszerowałam do gabinetu przełożonego. Hm...
może dostanę jakieś nowe zadania, żebym mogła jak najdłużej
kisić się w pracy a potem zasypiać z głową na klawiaturze. Ku mojemu zaskoczeniu szef nie był sam. Na kanapie
siedział sobie nie kto inny jak Dmitrij.
- Nataszo, Pan
Iljinych przyszedł do mnie z pewną propozycją. Myślę, że jest
ona godna uwagi i jest to bardzo dobre rozwiązanie na pewien czas.
- O co chodzi?
Jaką ON może mieć propozycję dla MNIE?
- Zamieszkaj ze
mną na ten czas, dopóki twoje mieszkanie nie zostanie wyremontowane.
- Dyma podniósł się z kanapy przy okazji przybierając pozę pana
i władcy, któremu odmawianie równa się wrzuceniu do klatki z
głodnymi lwami.
Tego jeszcze kurwa brakowało... -
Nie sądzę, żeby to było
dobre rozwiązanie. Jak ty to sobie wyobrażasz? Prawie wcale się
nie znamy a mam z tobą mieszkać? - odparłam z jak największą
powagą, jaką udało mi się z siebie wydobyć. Nie
wkurwiaj mnie. - chciałam
dodać.
- Hm,
a nie możemy się traktować jak studenci? To chyba całkiem
normalne, że mieszani studenci ze sobą mieszkają. Wtedy taniej
wychodzi najem. - jak zawsze cięta riposta od Pana Zajebistego.
- Nie
jesteśmy studentami. Nie zgadzam się. - odpowiedziałam zajadle.
- Natasza,
nie mam pojęcia co się stało i dlaczego tak unosisz się honorem
w stosunku do propozycji Dmitrija, ale nie pozostawiasz mi innego
wyboru. To polecenie służbowe. Od dzisiaj, do czasu zakończenia
remontu masz zamieszkać w mieszkaniu zawodnika klubu, który
sponsorujemy. Koniec tematu.
- Wolę
mieszkać pod mostem! - trzaskając drzwiami opuściłam
pomieszczenie.
Obaj
panowie spojrzeli po sobie. Mój szef puścił w stronę Dymy oczko:
- Jest twarda, ale dasz sobie z nią radę. W końcu znajdziecie
wspólny język.
Ja pierdolę... Ja pierdolę! I
pomyśleć, że jeszcze kilka godzin wcześniej sądziłam, że
gorzej być nie mogło! Mam zamieszkać z osobą, która wkurwia
mnie najbardziej na świecie, a która z drugiej stronie tak bardzo
mnie pociąga. Cholera, cholera, cholera! Muszę z kimś
porozmawiać. I tym kimś nie mógł być Maksim ani Lena. Musiałam
zadzwonić do mojej najlepszej przyjaciółki, Dżoany.
- Naaaaat!
Wreszcie się odezwałaś! Już myślałam, że wiecznie będziemy
porozumiewać się przez twittera i smsy! Co u ciebie dziobasku?
- Chujowo,
wczoraj zalało moje mieszkanie, a firma nie może dać mi na
zastępstwo innego, bo nie mogą narażać się na takie koszty. A w
dodatku mój szef zmusił mnie to zamieszkania z tym seksownym
bufonem, o którym wspominałam ci wcześniej... - odparłam jak
najspokojniej.
- Coooooooo?!
Masz mieszkać z Panem Zajebiste Plecy?!?!?!?!?!?! Wow wow
uszanowanko maleńka. Lepiej być nie mogło! - Aśka nie mogła
powstrzymać się od śmiechu
- Nie
denerwuj mnie! Ja sobie tego kompletnie nie wyobrażam. Ja wiem, że
to wszystko wygląda megaidealnie, bo typ, który mi się podoba sam
wyciąga pomocną dłoń, ale sama doskonale wiesz, że nic mnie
bardziej nie wkurwia niż próbujący mi pomagać mężczyźni. Z
jednej strony go uwielbiam i chce być blisko, a z drugiej mam
ochotę przyjebać mu w ryja za każdym razem, kiedy pokazuje, że
jednak go potrzebuję...
- Wiem
Nat... Może potraktuj to nieco luźniej, jak taką rosyjską
przygodę. Zabaw się! - próbowała doradzić mi Dżoana.
- Mam
lepszy pomysł. Po prostu będę traktować go, jak swojego
największego wroga. Będę na tyle miła, żeby nie czepiał się
za moje zachowanie. Będzie dla mnie powietrzem, niczym więcej! Ha!
- odparłam wspaniałomyślnie.
- Brawo
wariatko. Już nie mogę doczekać się kolejnej rozmowy!
- Będę
zdawać relację na bieżąco. Kanapa u niego w salonie jest
kurewsko niewygodna... - skrzywiłam się.
- No
wiesz, już raz dzieliłaś z nim łóżko. Możecie z tym przejść
na porządek dzienny... A raczej nocny. - Asia zdecydowanie nabijała
się ze mnie.
- O
nie! Tak nie będziemy rozmawiać!!! Aj hejt ju! - rozłączyłam
się.
Chwilę
myślałam nad tym, co powiedziała mi Dżoana. W sumie miała trochę
rację... Może powinnam nieco spuścić z tonu i potraktować to jak
przygodę? Ale ja po prostu taka nie jestem... Wszystko przeżywam
zbyt intensywnie i jeszcze te moje doświadczenia z facetami...
Między innymi to było moim powodem ucieczki do Rosji, a tymczasem
po miesiącu pobytu tu pakuję się w coś takiego...
- Natasza,
wypad do domu. Czeka cię przeprowadzka. Na dziś skończyłaś
pracę. - mój szef Wadim, z wielkim uśmiechem na ustach nagle
pojawił się w progu naszego pokoju.
- Świetnie.
Wręcz cudownie. - odparłam.
- Och
przestań tak foszyć. Nie jedna chciałaby być na twoim miejscu! W
końcu będziesz mieszkać z reprezentantem naszego kraju, złotym
medalistą olimpijskim, mistrzem Superligi rosyjskiej. Mam wymieniać
dalej? - Wadim cały czas się szczerzył.
- Daruj
sobie. Już wychodzę. - spojrzałam na niego wzrokiem, który
wybiłby całą armię niemiecką w czasie II wojny światowej i
zmyłam się z biura.
Wolę już mieszkać w tym jebiącym
wilgocią mieszkaniu, niż z nim.
- pomyślałam rozglądając się po ścianach. Wszystko było tak
mokre i przesiąknięte. Woda musiała tu wczoraj sięgać do poziomu
kostek. Podłoga trzeszczała pod każdym moim ruchem. Najgorszy był
chyba ten smród...
- Gotowa
do przenosin na pierwsze piętro? - Dima stanął w progu. Musiałam
nie zamknąć drzwi.
- Nie
widzisz ze się pakuje? - odpowiedziałam milutkim głosem nr 5.
- Widzę
bardzo ładną blondynkę, która z uporem maniaka przygląda się
ścianom i podłodze, jakby wzrokiem próbowała je osuszyć.
Niestety Mała, ale to nie działa. Nadal tu mokro i capi
stęchlizną. - mój nowy współlokator jak zwykle tryskał
humorem.
- Nie
mów do mnie „Mała”. - włączył mi się opryskliwy ton.
- Jak
chcesz... - Dmitrij stanął przede mną zdecydowanie ZA BLISKO i
znacząco spojrzał na mnie. - Za pół godziny widzę cię na dole.
Chyba, że chcesz, żebym pomógł ci z bagażem.
- Dam
sobie radę sama. - odsunęłam się od niego, a następnie
wypchnęłam za drzwi, przy okazji zamykając je na zasuwę na
wypadek, gdyby wpadł na genialny pomysł nachodzić mnie ponownie.
To, że ma ponad dwa metry nie
znaczy, że może w ten sposób pokazywać swoją władzę. Ale to
było takie seksowne. Arrrrgh...
mój umysł doprowadzał mnie do szału.
Po 40 minutach walizki były
gotowe. Jakoś zabrałam się z nimi i zjechałam na pierwsze piętro.
Chociaż przez moment miałam ochotę zapakować je do samochodu i po
prostu w nim spać... Tym razem grzecznie użyłam dzwonka. Chyba
czatował przy drzwiach, bo po dwóch sekundach były one otwarte na oścież.
- Może
powinienem przenieść cię przez próg, jak świeżo poślubioną
żonę? - Dima uśmiechnął się.
Nie.uśmiechaj.się.tak.do.mnie. Bo
jeszcze się zgodzę.
- Zamiast
mnie możesz wnieść walizki. - odpowiedziałam grzecznie,
przestępując próg i przy okazji przejeżdżając mu jedną z nich po stopach.
- AŁA!
Co ja ci zrobiłem, że dla mnie taka jesteś?! - odparł odrobinę
wściekłym głosem, ale w jego oczach były jakieś iskierki
radości. Co za pojeb.
Udałam, że go nie
słyszę i przeszłam do salonu połączonego z kuchnią, gdzie był
też kąt wydzielony na jadalnię. Stół zdecydowanie przygotowany
był do kolacji we dwoje. Przystrojony bieżnikami, świecami i
kwiatami, nakrycia dla dwóch osób.
- Mogłeś mi
powiedzieć, że masz randkę. Sprowadziłabym się później. -
powiedziałam stojąc do niego odwrócona tyłem.
Głupia. Przecież to było do
przewidzenia, że taki facet ma już kogoś.
Na swoim ramieniu
poczułam jego dłoń... Zacisnęła się na nim, kiedy zaczął mówić.
- Wiem, że
mieliśmy fatalny początek, ale czy nie możemy tego jakoś
naprawić? W końcu mamy razem mieszkać. Jeżeli mnie nie lubisz i
masz do mnie jakiś żal o tę sytuację po imprezie firmowej, to
spróbuj chociaż mnie tolerować. Zjedz ze mną kolację, tylko o
tyle proszę. To taki posiłek na zgodę. - uśmiechnął się i
pochylił nade mną (znowu!), żeby zajrzeć mi w oczy.
- Nie musisz być
taki oficjalny. Pójdę się przebrać. - wygarnęłam jakieś
rzeczy z walizki i wolnym krokiem podreptałam w stronę łazienki.
Witojcie! Co to będzie? Co to będzie? Pies z kotem pod jednym dachem. ;) Jak na razie mam wenę na pisanie, dlatego rozdziały pojawiają się dość często. Mam nadzieję, że ktoś to czyta w ogóle. ;)
Buziaczki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz