niedziela, 17 listopada 2013

11.

  - Dima, dzisiaj nie jest Prima Aprilis, a nawet jeśli, to twój żart jest najgorszy z możliwych... - patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
  - Myślisz, że zostawiłbym drużynę i leciał kilka tysięcy kilometrów tylko po to, żeby rzucić żartem „Och kocham cię” i wrócić do Rosji?
Kurwa. Jeszcze robisz ze mnie idiotkę... Tylko, że niestety masz rację. Jak zawsze. Argh.
  - Po prostu nic z tego nie rozumiem. - palcami potarłam sobie skronie. Może od tego mrozu zamarzł mi mózg?
  - Ale co tu jest do rozumienia. Ile razy jeszcze mam ci to powiedzieć, żeby do ciebie dotarło? Zakochałem się w tobie.
Dmitrij, nie patrz tak na mnie... Nie utrudniaj...
  - Dima, ale my nie możemy być razem. Jeśli ten świr dowie się, że kogoś mam, to nie da nam żyć.
  - Daj nam szansę. Razem damy sobie ze wszystkim radę. Mówiłem ci to już. Pamiętaj, że w drużynie jest Muser, który ma 218 cm wzrostu. W razie czego nam pomoże. - zaśmiał się.
  - To nie jest zabawne. - skarciłam go. - Nie masz pojęcia, do czego on może być zdolny. Nie chcę, żebyś się tak poświęcał.
  - Mam uklęknąć i błagać, żebyś ze mną wróciła? - spojrzał na mnie wymownie.
  - Nie. Wszystko, tylko nie klękanie.
Uklęknął.
  - Wróć ze mną do Rosji.
  - Nie.
  - Tak.
  - Nie.
  - Proszę?
  - Wstań.
  - Jeśli się zgodzisz.
  - Kurwa.
  - Czy to oznaczało „tak”?
  - Tak.
Wtulił się we mnie tak mocno, że prawie mnie przewrócił. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Wróciłam do Polski, żeby zacząć wszystko od nowa. SAMA. Nie dość, że ten debil za mną przyjechał, to jeszcze wyznał swoje uczucia. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że przecież ja też go kocham...

...

Dalej nie mogłem uwierzyć, że siedzi obok mnie. Patrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi, niebieskimi oczami i uśmiechała się. Wadim miał rację. Trzeba było po prostu przestać bawić się w podchody, a powiedzieć co się czuje. Tylko tyle i aż tyle. Mocniej ścisnąłem jej dłoń. Samolot zaczynał kołować.
  - Spróbuj jeszcze raz uciec, a nie wiem co ci zrobię.
  - Nie strasz, nie strasz, bo się... - odbiła pałeczkę. - Następnym razem ucieknę gdzieś daleko. Tak, żebyś nie mógł mnie znaleźć... Może Antarktyda... Albo Australia. Zawsze chciałam zobaczyć Australię. - dalej się nabijała.
  - Zobaczysz Australię, ale razem ze mną. - uśmiechnąłem się.
  - Och. Od kiedy zrobiłeś się taki władczy w stosunku do mnie?
  - Odkąd nawaliłaś się na imprezie firmowej. - nasza przekomarzanka zdawała się nie mieć końca.
  - Błagam... Nie przypominaj mi tego. Chyba nigdy nie było mi tak wstyd, jak tamtego ranka, kiedy obudziłam się w twoim łóżku... - odwróciła głowę i przytknęła czoło do zimnego okienka samolotu.



  - Czy teraz mogę przenieść cię przez próg? - zapytał przekręcając klucz w zamku swojego mieszkania.
  - Masz jakiś progowy fetysz? - prychnęłam i dłonią pchnęłam go w bok, żeby jak najszybciej znaleźć się w środku. Zachwiał się.
W mieszkaniu panowała całkowita ciemność. Nie zdążyłam zapalić światła. Dima jakimś cudem znalazł się tuż przed moim nosem a ręką zasłonił włącznik. Oho, oho...Co ta menda planuje? Dłońmi próbowałam zlokalizować jego twarz. Nie miał już na sobie swojej klubowej kurtki. Sprawnym ruchem w jednej sekundzie moja także znalazła się na podłodze. Wziął mnie na ręce i pokierował się w stronę sypialni. Ku mojemu zdziwieniu cały pokój tonął w blasku świec. Jebany skurczybyku... masz wspólnika a może chciałeś spalić mieszkanie zapalając to przed wyjazdem?
  - Zapaliłeś te świece przed wylotem, bo wiedziałeś że z tobą wrócę? - zapytałam, kiedy postawił mnie na podłodze.
  - Ciiiii... - położył palec na moich ustach.

Ile w tym wszystkim było delikatności. Żaden facet jeszcze tak się ze mną nie obchodził. Dmitrij chyba pieścił każdy centymetr mojego ciała. Całował każdą bliznę, każdy wystający kręg mojego kręgosłupa, czym doprowadzał mnie do szaleństwa. Prężyłam się jak kotka w jego ramionach. Rację miały moje znajome, którym zdarzały się przygody z wysokimi facetami. Oni wszystko mają duże... WSZYSTKO. Rano obudziłam się przyjemnie obolała. Podniosłam głowę i spojrzałam na leżącego obok Dymę (hehe i nagle ta ksywka nabrała nowego znaczenia). Poduszka odgniotła mu się na policzku. W każdym razie wyglądał tak spokojnie. Uśmiechnęłam się do siebie i zawinięta w swoje prześcieradło pokierowałam się do łazienki. Nasz pierwszy seks był dla mnie czymś w rodzaju katharsis. Choć pełna obaw, kolejny raz zaczynałam wszystko od początku. W moim życiu otwierał się nowy rozdział. Ten, w którym miałam mieć u swojego boku pana Iljinycha...

Trzy miesiące później

W moim służbowym mieszkaniu remont trwał w najlepsze. Z taką zmianą, że chciałam, żeby nigdy się nie skończył. Mój związek z Dimą zaczął się kompletnie od dupy strony. Normalne pary najpierw się poznają, a później ze sobą zamieszkują. No cóż... nigdy nie należałam do tych normalnych osób...

Tyle że ostatnie trzy miesiące były właśnie takie... normalne? O ile normalnym można nazwać życie ze sportowcem, który ciągle gdzieś wyjeżdża. Wiernie chodziłam na wszystkie możliwe spotkania. Na początku dziwnie się czułam, kiedy chwilę po zakończonym meczu Dima podbiegał do miejsca, gdzie siedziałam i czule się ze mną witał. Robiło mi się trochę przykro, kiedy patrzyłam na te wszystkie zawiedzione nastolatki. Dobra...wcale nie było mi przykro, huehuehuehuehue... Z każdym dniem czułam się co raz bardziej związana z Biełgorodem. Zaczęłam nawet nazywać go domem, na czym złapałam się ostatnio rozmawiając z Dżoaną przez skype'a.

  - Natasza, myślę, że za jakieś 3 tygodnie mieszkanie będzie gotowe do ponownego zamieszkania. Pytanie, czy chcesz tam wrócić? - Wadim mrugnął do mnie, kiedy jedliśmy razem lunch.
  - Oczywiście, że chcę. Muszę mieć tu własny kąt. Nie mogę wiecznie mieszkać kantem u Dmitrija.
  - Nie wydaje mi się, żeby on miał z tym wielki problem. - szef uśmiechnął się. - Znam go już kilka lat i nigdy nie widziałem go tak... zakochanego?
  - Wadim, nie zawstydzaj mnie. - czułam wypieki na policzkach. - Te ostatnie trzy miesiące były takie spokojne. Czuję jakby wreszcie wszystko w moim życiu zaczynało się układać.
  - Ten skurwiel nie dawał znaku życia? - Wadim zainteresował się.
  - Nie... Nie mam pojęcia, gdzie się ukrył. W Krakowie go nie ma. Przynajmniej tyle się dowiedziałam od Aśki, kiedy ostatnio z nią rozmawiałam.
  - Tutaj też nie.
  - Yyyyy... jak to? - słowa Wadima mocno mnie zaciekawiły.
  - Tak to. Po prostu dbamy o twoje bezpieczeństwo Mała. Firma nie może sobie pozwolić na utratę tak dobrego pracownika. - znów uśmiechnął się do mnie.

  - Co ty na to, żebyśmy wybrali się do Adler, kiedy skończy się sezon? - Dima jak gdyby nigdy nic rzucił przy kolacji.
  - Co tam jest... CHWILA! Tam mieszkają twoi rodzice! - ostatnie zdanie prawie wykrzyczałam.
  - No tak. Co w tym dziwnego? Ja już twoich poznałem. Teraz twoja kolej. Zresztą to jeszcze jakiś miesiąc. To sporo czasu, żebyś psychicznie się na to przygotowała. Chociaż nie wiem, czy jest taka potrzeba. Moja rodzina na pewno cię zaakceptuje.
Cholera. Brzmi poważnie.
  - Dima, nie sądzisz, że to trochę za wcześnie? - zawahałam się.
  - Zachowujesz się co najmniej tak, jakbym właśnie zaproponował ci małżeństwo. Spokojnie. To tylko moi rodzice. Moja matka nie zjada takich uroczych blondynek jak ty na śniadanie. - próbował mnie uspokoić.
  - Taaaa... bo pewnie zjada je na obiad. - odburknęłam.
  - Chodź ze mną tam. - palcem wskazał na sypialnię. - Może w ten sposób cię uspokoję.
  - Dyma, czy ty myślisz, że łóżko to najlepsze miejsce do rozwiązywania wszystkich problemów? - prawie za każdym razem, kiedy jakaś z drobnych sprzeczek zmierzała do tego by zamienić się w dużą kłótnię, Iljinych przerzucał mnie sobie przez ramię i jak wór kartofli zanosił do sypialni. Czasami specjalnie prowokowałam kłótnie, bo uwielbiałam tę formę „godzenia się”.
  - A nie? - żachnął się.

Już zbliżał się do mnie, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
  - Otworzę. - ruszyłam do przedpokoju i szarpnęłam za klamkę.
  - Dobry wieczór. Zastałam Dmitrija? - w progu stanęła niewysoka brunetka. Jej jedna dłoń spoczywała na brzuchu. Na wielkim ciążowym brzuchu...



Uszanowanko! Tak trochę nie mam weny, ale udało mi się coś skrobnąć. Nie wiem, kiedy kolejny rozdział się pojawi. ;) buziaxy


3 komentarze:

  1. Nie no... Co to za dziunia zakłóca spokój i przerywa seksy Nataszce i Dymie? I co to za halo z brzuchem ciążowym? :o Mam nadzieję, że to nie sprawka pana Iljinycha, bo wpierdol gwarantowany.
    Z rozdziału na rozdział jesteś coraz lepsza, zaaaazdroszczę!
    Czekam na następny i pozdrawiam - Żenia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. W jeden wieczór przeczytałam 11 rozdziałów i wow uszanowanko! Mega mega mega. Natuuuu jak ty piszesz. Uwielbiam. Raz w zyciu oglądałam może mecz siatkówki. Wciągnęłaś mnie w ta historie. haha juz wiem skąd sie wzięły te pytania na aksu.
    Nie mam pojęcia i nie potrafię sobie nawet wyobrazić co będzie dalej. Najbardziej podoba mi sie sposób w jaki to wszystko opisujesz. Nie jest sztywny. Nie ma pieprzenia o głupotach. Akcja treść akcja dużo dużo śmiechu. Żałuje, że dopiero teraz zabrałam sie za przeczytanie tego wszystkiego. Od dzisiaj zostaje na dłużej i wpadam regularnie. Czekam na nowy rozdział i życzę dużo weny.
    Pozdrawiam
    ana

    OdpowiedzUsuń